czwartek, 9 lipca 2009

USZTYWNIENIE W KROCZU.

Po odejściu ze szkoły otworzyłem zakład "Remonty Domowe. K. Trzaska".To był jeszcze ustrój socjalistyczny. Dzisiaj nie jest łatwo założyć firmę, lecz nie trwa to dwa lata,jak wtedy.
W kamienicy na parterze oficyny, w której mieszkam, od lat stało nieużywane pomieszczenie 2m na 4m. Dawniej to była kanciapa stróża. Wynająłem ją od miasta, właściciela kamienicy. Wysprzątałem, pomalowałem i stałem się tzw. prywatną inicjatywą. Ukończyłem wydział mechaniczny Technikum Chemicznego, tam jeden dzień w tygodniu to były zajęcia warsztatowe, więc miałem pojęcie do czego służą różne narzędzia. Poza tym to ja jestem "złota rączka". Jako prywatna inicjatywa dorabiałem klucze do mieszkań, wymieniałem zamki w drzwiach, naprawiałem zawiasy w szafach, przetykałem zatkane rury, czyściłem z sadzy piecyki gazowe, wymieniałem bezpieczniki elektryczne. Po jakimś czasie, to znaczy od wypadku z prądem, z elektryką nie chciałem mieć nic do czynienia. Zacząłem się panicznie bać prądu.
Raz , gdy podczepiałem żyrandol do prądu pod sufitem, tak mnie kopnęło, że spadłem z drabiny i dwa tygodnie leżałem w szpitalu, z tego trzy dni na oddziale reanimacyjnym, na wpół przytomny. Na reanimacji usłyszałem, jak pielęgniarki mówiły do siebie, że to mi może zostać na całe życie i żona będzie miała ze mną wygodę. Nie wiedziałem o co się rozchodzi, a brakowało mi siły żeby zapytać. Szybko jednak się dowiedziałem.
Kopnięcie prądem podziałało na mnie w szczególny sposób: mój fiut bezustannie stał, to znaczy, wyrażając się bardziej po lekarsku, mój penis znajdował się w stanie wzwodu dzień i noc, miesiące, lata i tak do dzisiaj się znajduje. W szpitalu, nim mnie wypisali, sprowadzili około czterdziestoletnią panią psycholog, żeby coś zrobiła z moim usztywnieniem. Wpierw zadawała mi głupie pytania w rodzaju, czy w czasie, kiedy poraził mnie prąd, nie odbywałem stosunku seksualnego?
- Pani doktor - odrzekłem - ja wtedy stałem na drabinie.
- To może wówczas ktoś trzymał rękę na pańskim prąciu? - dopytywała.
Później takim małym młoteczkiem lekko uderzała mnie w fiuta, po czym stwierdzała, że reaguję nienormalnie, bo po uderzeniu fiut powinien mi zwiotczeć, a on dalej stał jak gdyby nigdy nic.
- Czy ma pan normalny wytrysk? - dociekała.
- Nie wiem, pani doktor. Tu, w szpitalu, nie miałem okazji.
- Proszę teraz spróbować - nakazała.
- Jak? - zdziwiłem się.
- Tak, jak to robią chłopcy. Ręką.
- Mam się onanizować przed panią doktor?
- Właśnie o to mi chodzi.
Chwilę próbowałem, lecz stwierdziłem i powiedziałem to pani doktor, że w takich warunkach nigdy nie dojdę do końca. Więc psycholog zaczęła mnie masturbować i od razu zrobiło się inaczej, lepiej.
Ale po wytrysku też mi stał.
- Nigdy nie miałam do czynienia z takim przypadkiem - powiedziała pani psycholog. - Może trzeba więcej wytrysków? - zastanawiała się. Jest pan gotów?
- Jestem - odrzekłem, bo rzeczywiście byłem gotów.
Psycholog zdjęła majtki i usiadła na mnie. Miała cztery orgazmy, ja jeszcze jeden. Doktor przez trzy dni, po kilka godzin, usiłowała doprowadzić mojego fiuta do zwiotczenia. Nadaremnie.
Z początku przeszkadzało mi, że to zawsze sterczy w kroczu. Później przyzwyczaiłem się. Od tamtego czasu zawsze noszę luźne spodnie. Generalnie nie narzekam, kobiety potrafią go wypatrzeć nawet w luźnych spodniach i myślą, że to one tak na mnie działają. Jedyny poważny minus tego usztywnienia to to, że kiedy jestem nad morzem to nie mogę po plaży chodzić w samych slipach. Głupio bym wyglądał. Czasami też w miejskich szaletach dochodzi do nieporozumienia, gdy sikający obok mnie młody pedał, prostytuta, widzi mojego stojącego.
Jako prywatnej inicjatywie dobrze się mi wiodło. Zarabiałem więcej niż w liceum, poza tym miałem więcej czasu i więcej różnych znajomych, co w latach, gdy moja kochana Marylka częściej przebywała w Kobierzynie niż w domu, bardzo mi odpowiadało. Klienci mieli do mnie zaufanie, bo nie piłem, nie kląłem i ubierałem się elegancko jak za profesorskich czasów. Często zostawiali mi klucze do mieszkania, żebym, kiedy są w pracy, naprawił im coś w mieszkaniu. No i kobiety. Nie zdajecie sobie sprawy jak wiele z nich lubi szybki, niezobowiązujący numerek z hydraulikiem. Ja byłem tym zaskoczony.
Teraz nowi lokatorzy kamienicy, którzy powykupowali mieszkania od miasta, chcą mi zabrać kanciapę na parterze. Mówią, że przychodzi tam do mnie szemrane towarzystwo. Nawet dzielnicowemu się poskarżyli, że ja jakiś niby podejrzany gość. Lecz dzielnicowy to mój dobry znajomy. Też przychodzi do kanciapy, żeby pogadać i wypić kielicha. Już z rzadka mam zlecenie na naprawę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz