środa, 1 lipca 2009

3.

Sądziłem, że komputer mam już opanowany, a tu ostatnio takie z nim kłopoty, że z nerwów aż trzęsionki dostałem. Uprzednio nie skończyłem pisać tego, co zamierzyłem, bo zamiast liter jakieś dziwne znaki się ukazywały. Zaś wczoraj zniknął mi cały zapis oprócz "ci".
Ciekawe dlaczego to "ci" zostało?
Za czasów mojej młodości w mieszkaniach były tylko "kołchoźniki", takie stale grające radio z jednym programem, a telefony, na korbkę, mieli wyłącznie dygnitarze i ważni działacze partyjni. Mój dziadek i ojciec mieli telefony na korbkę, bo przez pewien czas byli ważnymi działaczami. Dlaczego przed rozmową telefoniczną trzeba było kilka razy pokręcić korbką? Do dzisiaj nie wiem. Ale lubiłem kręcić. Choć urodziłem się dawno temu, jestem w miarę na bieżąco z nowymi mediami. Oczywiście nie w tak bliskiej z nimi zażyłości jak Maciek.
Nie uważam jednak, że te elektroniczne wynalazki wpływają na jakość życia, przysparzają szczęścia. Owszem, wpływają na jakość i efekty pracy, lecz kiedy jest się już blisko bramy św. Piotra człowiek nie żałuje, że za mało efektywnie pracował, tylko żałuje, że za mało z dziećmi i żoną rozmawiał, za mało czasu poświęcał rodzinie, że nie zawsze zachowywał się fair.
Wbrew pozorom te elektroniczne wynalazki zabierają ogromnie dużo czasu (nie mam na myśli nałogowców). Wciąż szybciej można znaleźć potrzebne hasło w książkowej encyklopedii niż w tej w wersji elektronicznej. A kiedy piszę piórem czy długopisem, to mam pewność, że tekst nagle nie zniknie mi sprzed oczu, jak to się przytrafia w komputerze.
Młodzi, jak Maciek, nie widzą i chyba już nie mają innej alternatywy jak tylko komputer i internet. Trzeba się z tym pogodzić, choć nie musi się podobać. Dla nich internet to coś o wiele więcej niż dla mnie. Oni tym żyją tak, jak ja w ich wieku żyłem książkami w wersji Gutenberga (XV wiek). Uważają, że ktoś, kto nie korzysta z internetu, to człowiek gorszego gatunku.
Gdy mi Maciek napomknął o pisaniu bloga, zapytałem, w jaki sposób może to przedłużyć moje normalne funkcjonowanie. Nie zdradziłem, że poczułem się urażony słowami "będziesz normalnie funkcjonował". Jakby podejrzewał, że ze mną jest coś nie tak, nie tylko z powodu, że nie jestem fanem internetu. Ja mam prawo do takich podejrzeń względem siebie. Lecz on? Młody i głupi. Też mam prawo, w moim wieku, to takiego osądu czternastolatka. Dożyjecie moich lat, sami się przekonacie.
- Wiesz, dziadek, będziesz sobie pisał co ci się ostatnio przydarzyło - odrzekł - z kim się spotkałeś, co widziałeś ciekawego, co ci się spodobało a co nie. Wiesz, mózgownicę będziesz miał w ruchu. Na przykład, przeczytasz jakąś książkę, to napiszesz o niej.
Jednak młody i głupi. Z jego propozycji aktualne jest tylko to o książce. Bo z kim ja się spotykam? Co jeszcze ciekawego mogę widzieć? Co mi się jeszcze może podobać a co nie?
- Dobrze, będę pisał - zgodziłem się łaskawie, żeby mu zrobić przyjemność.
Młody namówił starego dziada do pisania bloga. Dla jasności: wiedziałem co to są blogi. Kiedy już mi się znudzi czytanie internetowych gazet i oglądanie gołych bab, trafię czasami na jakiegoś bloga. Nie wszystkie są durnowate, lecz większość jakby pisana przez jedną i tę samą osobę. Mój pewnie też znajdzie się w większości.
Lecz obiecałem Maćkowi, to piszę. Założył mi tutaj darmowego bloga. Nie wiedziałem, że gdzie indziej za pisanie takich śmieci trzeba jeszcze zapłacić.
Funkcjonować normalnie. Zobaczymy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz