wtorek, 4 maja 2010

OGARY POSZŁY W LAS

Widzę i odczuwam, że w moim życiu zaczęły się powtórki. Znowu taka sama wiosna, znowu piękne dziewczęta na ulicach, znowu zacznę chodzić na dłuższe spacery do rezerwatu bażanta wielkiego i na kopce. Ale na wyjazd do Egiptu, czy jakiegoś innego ciepłego kraju, na pewno nie dam się Katarzynie namówić. Nie chce mi się tam lecieć, z poza tym to też byłaby powtórka.

Z myślą o pisaniu powieści kupiłem zeszyt dwustukartkowy A-4, nowe pióro i czarny atrament. Mam pewien zamysł co do książki. Nie wiem, czy jestem w stanie zrealizować ów pomysł. Wcześniej chciałem po prostu opisać swoje życie, lecz doszedłem do wniosku, że to byłaby kolejna nudna powieść o Polaku, który nic wielkiego nie zrobił, nie przeżył nic wyjątkowego, który nie jest nazbyt mądry. To byłby zapis nieudanego życia, frustracji, kompleksów. Jeszcze jedna historia o nieudaczniku, coś w rodzaju "Dzień świra".

Od pewnego czasu, jeśli chodzi o powieść, myślę o napisaniu książki o Jezusie Chrystusie, który w 2010 roku pojawia się w Krakowie. Nie wiadomo, czy to sam Chrystus, ale jest podobny do postaci z całunu turyńskiego i zachowuje się jak Chrystus, naucza, uzdrawia, czyni cuda. Trzeba przyznać ( sam sobie to przyznaję) ambicji mi nie brakuje.

Chwilę siedziałem nad zeszytem. Szukałem w głowie pierwszego zdania powieści, takiego zdania, które zaintrygowałoby czytającego i mnie samemu dałoby podnietę do pisania kolejnych zdań. I wiecie, co napisałem? To: OGARY POSZŁY W LAS. Tak, to pierwsze zdanie z powieści: "Popioły" Stefana Żeromskiego (chyba pamięć mnie nie myli?). Jaki związek mają ogary z Chrystusem? Żadnego związku, ja przynajmniej takiego nie dostrzegam.
I teraz siedzą te OGARY we mnie. Piękna, prosta fraza. Co chwila powtarzam: OGARY POSZŁY W LAS. I widzę i słyszę te psy gończe, za nimi widzę jeźdźców na koniach. Napisać coś podobnie krótkiego, a tak mocno działającego na wyobraźnię!

Później napisałem: CHRYSTUS USIADŁ NA ŁAWCE NA PLANTACH. NIE ZAUWAŻYŁ, ŻE ŁAWKA JEST ŚWIEŻO POMALOWANA. Nie mam pewności, ale zdaje się, że jest coś intrygującego w tych dwu zdaniach. Przynajmniej da się rozwinąć jakąś akcję, bo na przykład, ktoś zwróci uwagę, że Chrystus jest ubrudzony farbą, albo będzie się śmiał, że się ubrudził farbą. Wówczas Chrystus będzie musiał kupić spodnie i pójdzie do jakiejś galerii handlowej. Z moich doświadczeń kupowania spodni pamiętam, że wszystkie miały albo za długie nogawki, albo za krótkie. W wypadku Chrystusa też musiałoby tak być, przecież nie uczyni cudu i nie sprawi, że nogawki będą w sam raz, bo to nie w Jego stylu.