niedziela, 13 września 2009

ZŁODZIEJKI I PANIE Z PCK

Przyszły dwie panie z PCK. W pierwszej chwili pomyślałem, że to znowu złodziejki. Raz zostałem perfidnie okradziony. Też przyszły dwie kobiety, ale o wiele młodsze i ładniejsze niż te z PCK. Przedstawiły się, że są z "pomocy społecznej" i powiedziały, że każdemu emerytowi w dzielnicy dają sto złotych bezwrotnego zasiłku.
- Rząd wydał takie rozporządzenie - dodały. - Na pewno pan o tym słyszał.
Radośnie się uśmiechały, cieszyły, jakby to one były emerytkami, którym nagle stówka spadła z nieba. Jedna z nich, młodsza, ładniejsza i w krótszej minispódnicy, trzymała w ręku banknot dwustuzłotowy. I ten banknot wypadł jej z dłoni. Schyliła się, aby go podnieść z podłogi przedpokoju, i tak rozdziawiła uda, że miałem do wglądu jej półprzeźroczyste majtki. Zamgliło mnie, w tym momencie gotów byłem uwierzyć, że rząd daje wszystkim emerytom po pięćset złotych.
- Tak, oczywiście, słyszałem. Proszę wejść - zaprosiłem je do pokoju i pokazałem na kanapę, żeby usiadły.
Gdy usiadły na kanapie, to też tak, że widziałem dwie pary ud i przody majtek. Jedne majtki czerwone, drugie białe. Teraz się zastanawiam, czy, oprócz działania na zmysły, nie było to także oddziaływanie na uczucia patriotyczne.
- Zrobić herbatę, kawę? - zapytałem.
- Dziękujemy, nie mamy czasu. Jeszcze dzisiaj musimy odwiedzić dwudziestu emerytów. Proszę nam tylko pokwitować odbiór stu złotych - podsunęły mi kartkę z jakąś pieczątką. - No i musi nam pan wydać sto złotych - położyły na stole banknot dwustuzłotowy.
- Oczywiście.
Pokwitowałem, po czym otworzyłem szufladę komody, wyjąłem z niej sto złotych i z jedną z kobiet wymieniliśmy sie banknotami. Ona mi dała dwieście złotych, ja jej sto. Wówczas odezwała się druga:
- A wie pan, ja bym się jednak napiła herbaty, jeśli nie sprawi to panu kłopotu.
- Żaden kłopot.
Poszedłem do kuchni, ucieszony, że będę mógł sobie dłużej pooglądać młode, gładkie udka, majteczki, a może i coś więcej będzie prześwitywać przez majteczki?
Zboczony staruch! A co jest gorsze od zboczonego starucha? Głupi staruch.
Woda w czajniku jeszcze się nie zaczęła gotować, gdy z pokoju wyszły kobiety i oznajmiły, że już nie zdążą wypić herbaty.
- Rozumie pan, inni emeryci na nas czekają. Życzymy przyjemnego dnia. Do widzenia panu - szybko wyszły.
Szybko, za szybko wyszły. Jakby się mnie przestraszyły, a nie dałem im do tego żadnego powodu. To mnie zaniepokoiło. Intuicja mi podpowiadała, że coś tu nie jest tak, jak powinno być. Ale co? W pokoju na stole leżał banknot dwustuzłotowy, więc pod tym względem wszystko w porządku. Tak tylko, dla formalności, otworzyłem szufladę komody, gdzie trzymałem pieniądze. Nie było ich. Stałem się biedniejszy o 700 złotych. W pierwszym odruchu zamierzałem zatelefonować na policję i zgłosić kradzież, ale wyobrażając sobie co o mnie pomyślą policjanci, gdy im opowiem jak dałem się podejść, zrezygnowałem. Dzielnicowy uważa, że jestem inteligentnym facetem. Niech dalej ma dobre mniemanie o mnie. Szkoda mi tylko było innych emerytów, którzy "czekali" na dwie ładne kobiety z rządową "pomocą społeczną".

Panie z PCK pokazały mi legitymację. Miały przy tym poważne i ważne miny.
- Otrzymałyśmy zgłoszenie, że jest pan samotną osobą, która potrzebuje pomocy.
Na wszelki wypadek zapytałem:
- Chcecie mi panie zaofiarować jakieś pieniądze?
- Nie. PCK nie daje pieniędzy - odrzekły. - Możemy pana wspomóc ubraniami, produktami do jedzenia, lub raz czy dwa razy w tygodniu przysyłać do pana studentkę, żeby posprzątała mieszkanie, zrobiła zakupy, wyszła z panem na spacer.
- Chodzę o własnych siłach, nie trzeba mnie podtrzymywać - powiedziałem z gniewem.
- No ale naczyń do mycia trochę się panu uzbierało - kobieta omiotła spojrzeniem zlewozmywak, gdzie rzeczywiście piętrzył się stos garnków i talerzy.
- Butelek także - dodała druga z wyrzutem.
- Lubię czerwone wino - starałem się uśmiechnąć. - Poza tym jest zdrowe.
- Odwiedza ktoś pana?
- Tak.
- Tym bardziej powinien pan dbać o porządek, przynajmniej nie trzymać na widoku pustych butelek po winie - skarciły mnie.
- Ma pani na myśli, że powinny to być pełne butelki?
Kobiety wreszcie uśmiechnęły się.
Tak żeśmy sobie gadali, trochę przekomarzając się, aż wreszcie przekonały mnie, że będzie dobrze, jeśli raz w tygodniu będzie przychodzić do mnie studentka, na dwie, trzy godziny.
- Pomoże panu utrzymać porządek. Pogadacie sobie.
Właściwie to czemu nie, pomyślałem i od razu brudne myśli zaczęły mi przychodzić do głowy. Nigdy się z tego nie wyleczę. Wybacz, Marylko.

Studentka ma przyjść pojutrze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz