poniedziałek, 21 września 2009

DZIEŃ ODWIEDZIN

Rano - Tomek. Przyjechał do Krakowa, bo tutaj zamierza zbudować nowe centrum tenisowe. Słyszał, że Kraków to jedyne miasto w Polsce, w którym ubywa kortów do tenisa, zamiast przybywać. Nawet Nadwiślan Kraków, gdzie uderzały pierwsze zielone piłki Magdalena Grzybowska i siostry Radwańskie, rozwiązał sekcję tenisa. Zdaje się, że na miejscu kortów ma stanąć apartamentowiec i podziemne garaże.

Co rusz to widzę, że budują nowe apartamentowce. Mieszkania w nich sprzedają się jak świeże bułeczki (tak w PRL-u mówiono o chętnie kupowanych towarach). Niedługo to każdy Polak będzie mieszkał w apartamentowcu.

- Ojciec, jak zbuduję korty, zostaniesz dyrektorem tego obiektu - powiedział Tomek. - Ktoś zaufany musi mi pilnować interesu.
- Czemu nie - odrzekłem. - Powiedz tylko, kiedy, i stawię się do pracy.
- Z tego, co dowiedziałem się o krakowskich urzędach, to cztery lata zajmie mi załatwianie zgody na wybudowanie kortów. Plus rok ich budowy.
- Za pięć lat to może będziesz mnie odwiedzał na cmentarzu.
- To trzymaj się, staruszku. Biegaj, jeździj na rowerze, ćwicz na siłowni, patrz na młode dziewuchy- Tomek był najwyraźniej w dobrym nastroju. - Adrenalina przedłuża życie. Chcesz, kupię ci rower.
- Dobra, kup - machnąłem ręką, żeby się odczepił ze swoimi radami.

Po chwili przyszedł Marcjan. Marcjan jest programistą komputerowym. Tomek załatwił mu w Warszawie kilka dobrych zleceń. Polubili się. Cieszy mnie to. Ciekawe, co sobie mówią o mnie, kiedy są z dala ode mnie?

W południe przyszła dziewczyna do pomocy w domu. To drugie jej odwiedziny. Wbrew obietnicom pań z PCK nie jest studentką. Ma około 35 lat i wygląda na kobietę "po przejściach". Gdy zaproponowałem jej lampkę wina, ochoczo zgodziła się i wypiła całą butelkę wina. Opowiadała o swoich dzieciach, ma ich troje, i o mężu, którego co miesiąc odwiedza w więzieniu. Minęły dwie godziny i znowu nie zdążyła umyć garów i wynieść butelek po winach. Ale pogadaliśmy sobie, nie narzekam.

Czwarta po południu - kominiarze z życzeniami świątecznymi, pijani. Tak mnie zaskoczyła i rozbawiła ich wizyta, że dałem im 10 zł.

Po kominiarzach sąsiadka z pierwszej oficyny, niedawno się wprowadziła do kamienica. Piękna kobieta. Dowiedziała się, że "K. Trzaska. Remonty Domowe" to ja. Chciała wymienić baterię w łazience. Umówiliśmy się, że przyjdę do niej jutro.

Szósta - Maciek. Żebym mu pomógł napisać referat o średniowieczu w Europie. Oczywiście, pomogłem. Dyktowałem, a on pisał.
- Dziadek - cieszył się. - Nigdy w życiu nie napisałem tak prędko referatu. Nawet nie wiedziałem, że jestem taki zdolny i mam taki duży zasób wiadomości.
- Moja krew - powiedziałem mu.

Dziewiąta - znajomy literat z kamienicy przy Krupniczej. Chciał, żebym mu pożyczył na piwo. Jasne, nie ma sprawy. Lubię go i podobają się mi jego książki. Mam dwie jego powieści z dedykacjami.

Dziesiąta - znowu Tomek. Z rowerem!
- Chciałeś rower, to masz - oparł rower o ścianę przedpokoju.
- Tomek, ja tylko tak... - byłem zaskoczony. - Nie wiedziałem, że mówisz to poważnie.
Ale rower mi się spodobał. Górski, w kolorze srebra, amortyzatory na przednim kole, licznik kilometrów i prędkościomierz. Właściwie dlaczego miałbym nie jeździć na rowerze? Dokoła Błoń albo wzdłuż Wisły.
- Za każdym przyjazdem do Krakowa będę sprawdzał ile kilometrów zrobiłeś - rzekł Tomek. -Średnio musi to być piętnaście kilometrów dziennie. Powinienem ci jeszcze kupić kask.
- O nie, na pewno nie założę kasku - powiedziałem stanowczo.
- Tak myślałem i nie kupiłem.
Tomek wyglądał na zadowolonego z tego, że sprawił mi prezent. Obaj byliśmy zadowoleni.
Coś się zmienia, pomyślałem, przypominając sobie, że i Katarzyna chce mi zafundować miesięczny pobyt w jakimś ciepłym kraju.
Dobrze byłoby przed śmiercią pogodzić się z dziećmi.

1 komentarz:

  1. siostry Radwańskie - hmm ... brzmi znajomo ... jakby chęć poprawy pagerank !

    OdpowiedzUsuń