piątek, 25 września 2009

MIAŁEM ROWER

Kiedy ostatni raz jeździłem na rowerze? W dzieciństwie, czyli w innej epoce, w innym wieku. Pamiętam, że z mojego pierwszego roweru dla dorosłych co chwila spadał łańcuch i co jakiś czas wypadały szprychy z koła. A kiedy przebiłem dętkę, to była robota na kilka godzin i w dodatku bardzo kosztowna. Nie opłacało się, jak dzisiaj, kupić nową dętkę za sześć złotych (powiedział mi Maciek, że tyle kosztuje), tylko trzeba było łatać na gorąco. Było takie specjalne urządzenie do łatania, które trzeba było kupić.
Mniejsza z tym.

Dużo spaceruję, więc wiem gdzie są ścieżki rowerowe. Zawierzyłem powiedzeniu, że pływania i jazdy rowerem się nie nie zapomina. Co do jazdy rowerem, sprawdziło się. Jak jest z pływaniem, jeszcze nie wiem. Wsiadłem na rower i jechałem, jakbym jeździł nieprzerwanie od dziecka. Wybrałem trasę nad Wisłą, wzdłuż bulwarów do tamy koło Łęgu. Jechałem szybko (na liczniku miałem 17 km/h), ale i tak wszyscy mnie wyprzedzali, nawet kobiety. Co prawda mogłem sobie naoglądać pośladków (znacie już tę moją słabość), lecz było stresujące dla mnie, że jestem najpowolniejszym rowerzystą. W końcu kiedyś byłem mistrzem Małopolski w skoku o tyczce, a tu taki dziadyga! No dobrze, tłumaczyłem sobie, musisz potrenować, jesteś po raz pierwszy na rowerze od kilkudziesięciu lat, na ten raz możesz im odpuścić.
Do tamy i z powrotem pod "Jubilat", później do klasztoru Norbertanek, następnie wokół Błoń, razem 16 kilometrów w dwie godziny. Pewnie to nie był jakikolwiek rekord, lecz, przypominam, to pierwszy raz od wielu lat na rowerze. Następnego dnia, postanowiłem sobie, muszę poprawić czas o piętnaście minut.

Niestety, nie dano mi sznasy pobić rekordu trasy. Następnego dnia bolały mnie łydki i pośladki. Mimo to nie nie zrezygnowałem z jazdy, tylko wpierw podjechałem do punktu Toto Lotka na Dolnych Młynów, żeby kupić kupon "Dużego Lotka" i wygrać 18 000 000 zł. Rower zostawiłem pod sklepem, zagrałem w Totka, a gdy wyszedłem na ulicę, roweru już nie było.

Zamierzałem zgłosić kradzież na policji, ale znowu nie chciałem aby "mój" dzielnicowy pomyślał, że jestem starym głupkiem. Bo, dopóki co, traktuje mnie serio. Tylko nie wiem co Tomek sobie o mnie pomyśli. Ten rower chyba kosztował z półtora tysiąca złotych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz