poniedziałek, 25 października 2010

POMNIK MYSZY

Kundel wreszcie znalazł stworzenie, którego się tak bardzo nie boi. Do białej myszy o czerwonych oczach potrafi blisko podejść, kiedy ta jest ustawiona bokiem do niego. Ale gdy mysz odwróci się do Kundla głową, i postawi przy tym uszy, Kundel chowa ogon pod siebie i odchodzi.
Myślę, że to wielkie szczęście dla Kundla mieć takiego pana jak ja. Jestem wyrozumiały, nie gniewam się na niego, że jest tchórzem. U kogo innego taki pies nie miałby łatwego życia.
Mysz też ma szczęście. Prawdopodobnie uniknęła doświadczalnych badań medycznych, które zazwyczaj są bolesne. Ustawiłem akwarium tak, że mysz może z niego wychodzić i wchodzić kiedy chce. Je i śpi w akwarium, a resztę czasu spędza na łażeniu po mieszkaniu i rozsiewaniu czarnych bobków, które cierpliwie zmiatam do szufelki.

Ewidentnie pomogłem w życiu przynajmniej dwóm stworzeniom. Na pewno będę miał to zaliczone na plus na Sądzie Ostatecznym. Kiedyś rozmawiałem z zakonnikiem z klasztoru ojców Pijarów i on powiedział, że niektórym wystarczy że raz z czułością pogłaskali psa, i dostaną się do nieba.
Myszy też dostaną się do nieba za to, że dzięki nim ludzie otrzymują coraz to nowe lekarstwa. Do dwudziestego wieku wszelkie badania, które rozwinęły nauki medyczne, były przeprowadzane na ludziach. Między innymi badania mózgu, o czym czytałem w "Stuleciu chirurgów". Nie przekażę tych opisów, bo niektórym trudno byłoby dojść do siebie. Teraz ludzi zastąpiły myszy, króliki, szczury, psy, małpy. Znam osobę pracującą w jednej z placówek naukowych, która zajmuje się testowaniem nowych lekarstw. Ta placówka zamawia rocznie tysiące myszy ze specjalnych hodowli. Żadna z nich nie umiera ze starości, czyli po dwóch latach życia.

Mam potrzebę, żeby na koniec dokonać czegoś ważnego. Myślałem, że to będzie opowieść o Chrystusie, który z jakiegoś powodu pojawił się w obecnych czasach w Krakowie. Z powodu, dajmy na to, żeby poinformować Boga-Ojca o faktach. R.S., gdy mu powiedziałem o tym pretekście pojawienia się Chrystusa, wyśmiał mnie i powiedział:
- Nie sądzi pan, panie Karolu, że Bóg zna fakty.
- Z pewnością zna - odrzekłem - lecz nie zna tej wersji faktów.
Odpowiedziałem tak machinalnie, a R.S. zareagował na to okrzykiem:
- Genialne!
W takich głupich powiedzeniach zawsze byłem dobry. Natomiast powieść o Chrystusie urwała mi się po kilku pierwszych zdaniach. Ambicji więcej niż talentu. Nigdy tej książki nie napiszę. Kiedyś się mówiło: porywać się z motyką na słońce. Bez sensu to powiedzenie, bo co ma motyka do słońca, ale wiadomo o co chodzi.

Z tą moją potrzebą, aby dokonać czegoś ważnego, muszę jednak coś zrobić, póki jeszcze chodzę o własnych siłach i jako tako logicznie myślę. Biała mysz o czerwonych oczach coś mi podsunęła: wybudować pomnik myszy jako przedstawicielki wszystkich zwierząt, które dla dobra ludzi są królikami doświadczalnymi. Sądzę, że taką ideę poparłoby wielu moich pobratymców.
Muszę się nad tym zastanowić, bo to gładko się pisze, ale za takim pomysłem moc roboty i to nie dla jednej osoby. Nowe media, jak internet, a w nim blogi, Facebook i inne portale społecznościowe, na pewno ułatwiłyby zorganizowanie się grupy ludzi dla budowy pomnika myszy.

Pomnik myszy przetrwałby kilkaset lat, a z nim może i moje nazwisko jako inicjatora budowy tego pomnika. Ja, Karol Trzaska, nie całkiem umarłbym.

2 komentarze:

  1. po tym wpisie to tak jakby ten pomnik juz troche stal, nie?:) a i ten blog, choc jakos sie pan nie przywiazuje za bardzo do tej mysli, to tez kawalek niesmiertelnosci. niech pan wcale nie zaluje, ze pomysl z ksiazka nie wypalil. takie pisanie to ciezka i niewdzieczna robota, cos o tym wiem:) a drugiego takiego bloga nie ma - tego prosze sie trzymac:))) i moze od czasu do czasu jakis smaczek z przeszlosci wrzucic? (nie mysle tu o czasach chrystusowych, bardziej peerelowskich:) serdecznie pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem pod wrażeniem czytając pańskie opowiadania w blogu.Pozdrawiam serdecznie i proszę pisać to też się przyda dla potomnych.:)

    OdpowiedzUsuń