piątek, 22 października 2010

ŻEBY TYLKO NIE ZOSTAĆ SODOMITĄ

Obrastam w zwierzęta. Od dwóch lat hoduję w kącie kuchni, za lodówką, pająka krzyżaka. Przesadzę, jeśli napiszę, że jest wielkości dłoni dorosłego mężczyzny. Więc piszę, że jest trochę mniejszy od mojej dłoni. Krzyż na grzbiecie ma aksamitny, błyszczący. Nogi (odnóża?) ma owłosione do połowy wysokości - jak podkolanówki. Latem wrzucam mu na pajęczynę martwe muchy zebrane z parapetu okna, a zimą drobiny surowego, zmielonego mięsa.

Niedawno zabrałem z podwórza Kundla. Wczoraj przybyła mi biała mysz o czerwonych oczach.
Szedłem z Kundlem przez Błonia, po trawie, z dala od ludzi i psów, bo Kundel boi się wszystkiego, co się rusza. Trochę mnie to denerwuje. Z początku myślałem, że dzięki Kundlowi poznam jakąś kobietę, jedną z tych, które także chodzą z psami na spacery. No, wiecie, pieski zaczynają się bawić, gonić jedno drugie, a w tym czasie ich właściciele rozmawiają z sobą. Czasami z takich spotkań może się zrodzić bliższa znajomość. Właściciel zaprosi właścicielkę na kawę do Okrąglaka w Parku Jordana, później do domu... Tylko że Kundel chyba wryłby się w kretowisko, gdyby blisko podszedł jakiś pies i zaczął go trącać nosem dla zabawy. Ale wczoraj, wyobraźcie sobie, Kundel po raz pierwszy, odkąd go mam, nie przestraszył się innego żywego stworzenia. Odszedł ode mnie na dwa metry, co mu się dotąd nie zdarzyło (idąc, ociera się o moje nogi) i zaczął się czemuś w trawie z uwagą przypatrywać. Podszedłem do Kundla i tuż pod jego pyskiem zobaczyłem białą mysz.

Białe myszy nie żyją na wolności. Musiał ją ktoś zgubić albo uciekła z laboratoryjnej hodowli. Obok Parku Jordana jest Wydział Biologii Uniwersytetu Jagiellońskiego. Mogła stamtąd się wykraść. Jeśli tak, to ma szczęście - bezwiednie pomyślałem - bo uniknie doświadczeń na sobie. Myszy (obok szczurów, królików, psów) to najczęściej wykorzystywane zwierzęta w doświadczeniach, zwłaszcza medycznych. Ale, z drugiej strony, taka mysz hodowlana nie przeżyje doby w naturalnych warunkach, jeszcze o tej zimnej porze roku. Nie potrafi znaleźć jedzenia, nie potrafi wydrążyć nory.

Zabrałem mysz i przyniosłem do domu. Nie uciekała, nie wyrywała się, najwidoczniej jest przyzwyczajona do ludzkiej dłoni. Włożyłem ją do akwarium (bez wody, dla dokładności), którego dno wyłożyłem liśćmi zebranymi z podwórza.

I tak, zamiast kobiet, których mi brakuje, mam w domu trzy innego rodzaju stworzenia. Żebym tylko nie został sodomitą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz