poniedziałek, 4 października 2010

DZIEWCZYNA Z AGENCJI

Było wpół do jedenastej. Oglądałem i słuchałem "Szkło kontaktowe". Dzwonek domofonu. O tej porze mało kto przychodzi do mnie.
- Słucham.
- Agencja - powiedział męski głos, którego nie rozpoznałem.
- CIA? - zapytałem, odpowiadając żartem na żart.
Jestem miłośnikiem Ludluma, Folleta, w ogóle powieści sensacyjnych, więc od razu CIA przyszła mi na myśl.
- Tak - potwierdził mężczyzna.
Nacisnąłem guzik domofonu, ciekawy, który z moich znajomych jest takim żartownisiem.
Otworzyłem drzwi mieszkania i ujrzałem około pięćdziesięcioletniego mężczyznę i dwudziestokilkuletnią dziewczynę. Nie znałem ich.
- Pan jest Karol? - zapytał mężczyzna.
- Tak.
- Po nią przyjadę za godzinę. Wszystko zapłacone - powiedział i zniknął.
Dziewczyna weszła do mieszkania, przyglądając się mi niepewnie i, takie odniosłem wrażenie, z rozbawieniem. Piękna. Krótka sukienka, duże piersi, włosy blond. Tylko z jej cerą było nienajlepiej. Trądzik, czy jak to się nazywa.
Usiadła na kanapie w taki sposób iż mogłem dojrzeć, że jest bez majtek.
- Jest pan pewien, że tego chce? - zapytała.
- Czego? - też zapytałem, choć już oczywiście domyśliłem się, że dziewczyna nie jest pracownicą agencji wywiadowczej, tylko agencji całkiem innego rodzaju; zastanawiałem się, kto ją do mnie sprowadził?
- Noo - roześmiała się. - Może pan już zapomniał, co można robić z młodymi dziewczynami.
- A co można? - rżnąłem głupa, bo, przyznaję, byłem zaskoczony i nie bardzo wiedziałem jak się znaleźć w tej sytuacji.
Nigdy nie byłem w zamtuzie, że się tak po staroświecku wyrażę o burdelu. Raz, jeszcze w RFN, poszedłem do dzielnicy Monachium, gdzie na wystawach siedziały roznegliżowane kobiety, ale nie skorzystałem z ich usług. Bałem się, że złapię jakieś zarazki. Poza tym tego rodzaju kontakt z kobietą, płatny, wydawał mi się tak nienaturalny, że pewnie bym się nie podniecił i w oczach niemieckiej prostytutki wyszedłbym na Polaka impotenta. Byłem patriotą, nie chciałem aby Niemki miały złe zdanie o Polakach.

Dziewczyna zdjęła sukienkę przez głowę i w jednej chwili stała przede mną naga jak Ewa w raju.
- Nie zimno ci? - zapytałem.
- Jeszcze nie - odparła. - Ale jeśli długo będę tak stała...
Była ogolona na wzgórku łonowym (ładnie to określiłem, chociaż kusił mnie tu pewien wulgaryzm) i zaciekawiło mnie to. Zapytałem:
- Sama się tam golisz, czy robi to kto inny?
- Sama.
- Ja też sam się golę - palnąłem, jakbym był zniedołężniały i uważał za sukces, że jeszcze samodzielnie potrafię się ogolić.
- Tam? - zapytała, spoglądając na moje krocze.
- Nie. Twarz golę.
- Chce pan, to pana tam ogolę - zaproponowała. - To może być przyjemne. Ma pan brzytwę?
- Nie - i na szczęście nie miałem.
- A nożyczki i maszynkę do golenia?
- Dziewczyno, daj spokój.
- To co będziemy robić? Czas upływa.
- Lepiej ubierz sukienkę.
- Nie podobam się panu? - była zdziwiona.

Resztę czasu, do godziny, spędziliśmy przy stole, pijąc herbatę i rozmawiając. Ale rozmowa nie kleiła się. Gdy dziewczyna wyszła, zacząłem żałować, że zachowałem się, nie wiem, jak głupiec?

Około północy zatelefonował R.S.
- I jak było, panie Karolu? - zapytał ze śmiechem.
Podejrzewałem, że to jego sprawka. Ostatnio, gdy graliśmy w szachy, napomknąłem, że brakuje mi kobiety.
- Bosko - odrzekłem.
- Miło słyszeć - R.S. znowu się zaśmiał.

Po rozmowie z R.S. zadzwoniłem do agencji dla gejów i zamówiłem dla niego chłopaka. Nie, R.S. nie jest gejem. Ale niech też ma niespodziankę.

Dziewczyna z agencji miała ładne ciało. Właściwie to, może, szkoda. Całe to spotkanie było nieudane pod każdym względem, niemrawe, bez odrobiny erotyki. Nie jestem z siebie zadowolony. Czy byłbym zadowolony, gdybym skorzystał? O tym wiedziałbym, gdybym skorzystał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz