piątek, 15 października 2010

ZNOWU R.S.

Mój pies (nazwałem go Kundlem) nie ma natury wojownika. Gorzej: jest tchórzliwy. Musiał w swoim życiu przejść coś bardzo traumatycznego. Gdy mam gościa, Kundel nie wychodzi z łazienki, nie daje nawet śladu życia. Kiedy wychodzę z nim na spacer, zachowuje się, jakby chciał być niewidoczny. Idzie tuż przy mojej nodze. Odwraca spojrzenia od innych psów, a na widok blisko przechodzącego dziecka przywiera do mojej nogi. Przydałby się Kundlowi jakiś dobry psi psycholog.

R.S. (na marginesie: właśnie wyszła jego nowa powieść "Przypadki Marka M.") przyszedł do mnie i od razu, wprost od drzwi, zapytał:
- Panie Karolu, uwierzył pan, że jestem pedałem?
- Tak - odparłem, bo i rzeczywiście po jego telefonie (po tym, jak dla żartu zamówiłem dla niego chłopaka w agencji dla gejów) tak właśnie pomyślałem. - Sam dał mi pan to do zrozumienia.
- Żartowałem. Nie jestem takim - zdecydowanie oświadczył.
- Ma pan coś przeciwko gejom, panie Ryszardzie?
- Nie. Skąd.
- To dlaczego się pan tak mocno wyrzeka, że nie jest gejem?
- Bo nie jestem.
- A gdyby pan, dajmy na to, był gejem, przyznałby się do tego?
- Panie Karolu, w Polsce nie jest dobrze widziane, że ktoś jest gejem.
- Dlatego pan nie zdradza się z tą orientacją?
- Co pan, panie Karolu? Naprawdę nie jestem gejem.
- Nie ma pan żony, nie ma pan dzieci. Jak gej.
- Coś się pan tak uparł, żeby ze mnie zrobić pedała.
- Dla pisarza bycie gejem to chyba dobrze. W Polsce kilku z nich to znani pisarze.
- Dla pisarza lepiej być Żydem. Wtedy ma tłumaczenia na całym świecie. Lobby żydowskie dba o swoich artystów.
- Panu już coś przetłumaczono na inne języki - powiedziałem. - Więc może jednak jest pan Żydem?
- Jestem Polakiem, panie Karolu - rzekł R.S. i widziałem, że tłumi wybuchającą w nim złość.
A mnie zły duch korcił, żeby dalej ciągnąć ten temat.
- Można być Polakiem różnego pochodzenia.
- Jestem Polakiem polskiego pochodzenia.
- I cieszy się pan z tego? - zapytałem, sam sobie się dziwiąc, że złośliwość mnie nie opuszcza.
- No to jestem Żydem i gejem. Cieszy się pan z tego?
- Jeśli to prawda?
- Nieprawda - R.S. niemal warknął. Chwilę uważnie mi się przyglądał, jakby nie miał pewności czy ja to ja, po czym rzekł - odwiedzę pana innego dnia. Do widzenia.
R.S. wyszedł. Byłem zły na siebie. Nie rozumiem, co mnie naszło, że zacząłem w ten sposób rozmawiać z R.S.
Mówią, że ludzie na starość robią się złośliwi. Może to to? W takim razie muszę to to zwalczać w sobie. A swoją drogą R.S. jest bardzo inteligentny. Jak Żyd. No i przystojny, zadbany, paznokcie ma zawsze krótko przycięte, pachnie perfumami... Jak...
Karolku, odpuść sobie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz