niedziela, 26 września 2010

ŻYCIE NIE ZNOSI PRÓŻNI?

Jest takie powiedzenie: życie nie znosi próżni. Głupie powiedzenie, jak większość tego rodzaju mądrości, czy mądrości tzw. ludowych. Gdyby życie nie znosiło próżni, nie byłoby na świecie tylu samotnych ludzi.

Niedawno (biorąc pod uwagę mój wiek)przyjaźniłem się z trzema naraz kobietami, fizycznie i psychicznie. W tym czasie jeszcze żyła moja kochana Marylka. I od tamtych dni nic, żadnej kobiety. Brakuje mi ich. Gdzieś czytałem, że starzy faceci myślą o seksie tyle samo czasu co dorosłe nastolatki. W moim przypadku to się sprawdza. Im mniej tego w naturze, tym więcej w wyobraźni.
Mając dwadzieścia kilka lat i widząc mężczyznę w moim wieku, to nigdy by mi do głowy nie przyszło, że ten staruszek tęskni za seksem. Potrzeba takich doznań nie przemija.

Kilkanaście lat temu jeździłem do hospicjum w Nowej Hucie, gdzie leżała-umierała moja dobra znajoma. Czasami zostawałem tam na noc. Znajoma już nie miała nikogo z bliskiej rodziny. Wcześniej mówiła mi, że nie chciałaby umierać bez obecności kogoś przy łóżku. Właśnie dlatego byłem w hospicjum w nocy. I wówczas zwróciłem uwagę na starszego ode mnie pacjenta, który co godzinę domagał się od pielęgniarek, żeby mu wkładały do odbytu czopki znieczulające ból, albo obmywały go całego z potu, albo szły z nim do ustępu i pomagały mu się wysikać. Domyśliłem się, że on, choć na łożu śmierci, to bardzo pragnie fizycznego kontaktu z kobietą, jej dotyku, spojrzenia. Pielęgniarki to rozumiały, cierpliwie spełniały jego prośby. Dwa dni później ten mężczyzna umarł, wcześniej niż moja znajoma.

Napisałem, że życie nie znosi próżni, bo akurat w moim życiu, zamiast kobiet, pojawił się pies, średniej wielkości kundel. Nie wiadomo skąd się wziął na podwórzu naszej kamienicy. Cały dzień leżał za śmietnikami, nie straszył lokatorów, nawet nie zaszczekał. Wieczorem, zachęcając kundla kiełbasą, zwabiłem go do mieszkania. Musiał być bardzo głodny. Wpatrywał się w kiełbasę i, nim się zorientował, był już u mnie w przedpokoju. Pożarł kiełbasę i dopiero wówczas uzmysłowił sobie, że znajduje się w zamkniętym pomieszczeniu z obcym człowiekiem. Ze stresu (tak to sobie wytłumaczyłem) zesrał się na dywanik.

Pies jest u mnie trzeci dzień. Wyprowadzam go dwa razy dziennie na spacer. Kupiłem smycz. Kundel jest spolegliwy i mądry. Od razu pojął, że żółty kocyk na podłodze łazienki to jego miejsce. Leży na nim większość czasu. Niekiedy nieśmiało wchodzi do kuchni i pokoju. Nie chcę robić nic na siłę, niech się powoli oswaja ze mną. Uważnie przysłuchuje się temu, co mówię, ale spogląda na mnie z rezerwą: no, zobaczymy jak będzie dalej.

1 komentarz: