środa, 10 lutego 2010

PERŁA, JEMIOŁA, GRUSZKA, CZYLI B.S.

Zimno na zewnątrz. Także ochłodziły się moje uczucia. Zmysły erotyczne nie mogą długo pozostawać w temperaturze wrzenia. Chociaż, bo ja wiem, gdyby moja kochana Marylka nie zachorowała, nasze zmysły wciąż wstrząsałyby nami, jak gotująca się woda w garnku wstrząsa przykrywką garnka. Jeśli iść dalej tym porównaniem, to ja i Marylka tygodniami moglibyśmy napędzać tłoki parowozu.
Zdaje się, że to porównanie nie bardzo mi wyszło. Tak to jest, kiedy się chce po literacku, wzniośle, romantycznie coś napisać, a brak talentu i wychodzi przybyszewszczyzna. Czy o Stanisławie Przybyszewskim jest jeszcze jakieś słowo w podręcznikach szkolnych? Muszę przy okazji zobaczyć. Przed wojną, przez kilka lat (umarł w 1927 r.), to była Postać, Bóg Literatury w Młodej Polsce, choć książki pisał w języku niemieckim. Przybyszewski pojawił się w Polsce (z Berlina, stolicy ówczesnej bohemy europejskiej) jak oślepiający meteor, a zniknął gdzieś jak meteoryt.

Tego, że brak mi talentu, proszę nie brać na serio. Napisałem tak, pamiętając, że poniżeni zostaną wywyższeni. Niedługo zabiorę się do pisania powieści, zobaczycie! Nike, Goncourt, Pulitzer, Faulkner Award, Jerusalem Prize, Leninowska... Nie, tej ostatniej nagrody już nie ma. Jedna z czytelniczek EMERYTA POLSKIEGO nazwała moje wpisy perełkami. I tego będę się trzymał. Nawet za cenę, że wywyższeni zostaną poniżeni. No bo jeśli te utworki perełkami, to powieść będzie perłą. Chociaż nie rozumiem, dlaczego perły są tak bardzo cenione. Przecież to coś w rodzaju pasożyta żyjącego w małży. Jemioła na sośnie też jest pasożytem, a jakoś nikt się nią nie zachwyca. Gruszka na wierzbie też jest pasożytem, a niektórzy traktują ją jako coś niedościgłego. Pokręcone są nasze oceny i zachwyty.

Zdaje się, Karolku, że za dużo wina wypiłeś. Nie wiem, czy za dużo, ale wiem, bo widzę, że wypiłem wszystko. Dwie butelki Sophii puste. Znajduję się w kłopotliwej sytuacji, która wymaga wyboru: pójść do sklepu, czy pisać tu dalej? Sam z sobą się droczę, gdyż wiedziałem co zrobię. Ale czy prawdziwy przyszły powieściopisarz i prawdziwy przeszły mistrz Małopolski w skoku o tyczce, będzie się długo zastanawiał, co lepsze? Jasne, że nie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz