poniedziałek, 8 lutego 2010

BOGUŚ HAZARDZISTA 3

Luśka Stykówna przyszła do mnie zapłakana, cała rozdygotana.
- Zabiję tego drania - powiedziała.
To jest więcej osób, które chcą zabić Bogusia, pomyślałem.
- Dlaczego? - udałem zdziwionego, bo już się domyślałem, dlaczego chce go zabić.
- Zastawiłam w lombardzie dwa pierścionki z brylantami, żeby miał pieniądze na odegranie się w kasynie - łkała. - To jedyne cenne rzeczy, jakie mi zostały po mamusi.
- Gdzie on teraz jest?
- Nie wiem. Czekałam na niego do rana.
- Nie poszłaś z nim do kasyna?
- Chciałam, ale on powiedział, że musi tam być sam, żeby się nie rozpraszać, skupić uwagę wyłącznie na ruletce. Boguś przyjdzie do pana, profesorze?
- Nie wiem - odrzekłem, lecz miałem pewność, że Bogusia następnych kilka lat nie zobaczę.
- Gdyby przyszedł, nie mu pan powie, że mu wybaczę, niech tylko mnie odwiedzi.
- Dobrze.
- Mam jeszcze jeden złoty pierścionek - dodała.
- Boguś o nim wie?
- Nie powiedziałam mu.
- Szkoda, wtedy na pewno by przyszedł. Dzwoniłaś do niego?
- Tak, ale nie odbiera telefonu.
- To wyślij mu esemesa z wiadomością, że masz złoty pierścionek. Może wówczas przyjdzie.
- Tak pan myśli, profesorze? - Luśka ożywiła się.
- Tak myślę.
Nie wiem, dlaczego byłem złośliwy. Może chciałem pomóc jej miłości? Bo, ostatecznie, co tam jakieś świecidełka wobec uczuć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz