wtorek, 15 grudnia 2009

NOWE UZALEŻNIENIE R.S.

Odwiedził mnie R.S. -pisarz, autor powieści historycznych i współczesnych. R.S. poznałem po napisaniu przez niego, dość dawno temu, powieści o Galicji. Zaprosiłem go do liceum na spotkanie autorskie. Miał wtedy około trzydziestu lat, jak to się mówiło tryskał optymizmem, miał wielkie plany twórcze, żywy, wesoły umysł. Polubiliśmy się. Przez wiele lat graliśmy w szachy, na przemian raz u niego w domu, raz u mnie. R.S. mieszkał na ulicy Krupniczej 22, w kamienicy zwanej Domem Literatów. Mieściło się tam biuro Związku Literatów Polskich i mieszkali wyłącznie pisarze i poeci. Przez R.S. poznałem kilkoro piszących. Później, kiedy uruchomiłem firmę "Remonty Domowe", pisarze z Krupniczej wzywali mnie do naprawy różnych awarii. O paru z nich, po latach znanych literatów (a jedna nawet bardzo, bardzo znana dzisiaj poetka), mógłbym napisać trochę śmieszności i złośliwości. Prywatnie, odbiegając od tego co pisali, wydawali się być trochę niezrównoważeni. Ale, jako że przychodziłem do nich służbowo i płacili mi za pracę, czuję się zobowiązany do zachowania w tajemnicy ich spraw z życia domowego.

Z R.S. byłem zaprzyjaźniony, nie brałem od niego pieniędzy, co nie znaczy oczywiście, że o jego życiu mogę tu pisać bez ograniczeń. R.S. nawet w tym swoim środowisku był i pozostał inny. To typ outsidera. Kawaler, samotnik, nie należący do żadnej partii ani grupy literackiej. Jest autorem kilkunastu powieści, lecz trudno powiedzieć o nim, że to zawodowy pisarz. Miewa kilkuletnie przerwy w pisaniu, kiedy to zajmuje się czym innym, najczęściej hołubieniem różnych uzależnień. Uzależniał się od wszystkiego, alkoholu, kobiety, gry w szachy, oglądania telewizji, określonych perfum, liczenia schodów (musiało wyjść parzyście), chodzenia w sobie tylko wiadomy sposób po płytach chodnikowych, tabletek nasennych i spania, gry na ruletce i w pokera na automatach. Nawet od depresji. Gdy fala depresji przemijała, czuł się jeszcze gorzej, bo brakowało mu tamtego uczucia bezsensu życia, beznadziei, bólu niepotrzebnego istnienia. Był urodzonym uzależniowcem, że tak to nazwę. Sam nie wiedział kiedy przechodzi z jednego uzależnienia do drugiego. Takie życie wiele go kosztowało materialnie i psychicznie. Pieniędzy wiecznie mu brakowało, był zadłużony chyba u wszystkich swoich znajomych, u mnie także. R.S., choć młodszy ode mnie o całe pokolenie, wyglądał jak mój dziadek.
Gdy, gdzieś po rocznej przerwie, odwiedził mnie, powiedział niecierpliwie:
- Drogi panie Karolu, muszę mieć szybko trzysta złotych.
- Co się stało?
- Chwycił mróz i spadł śnieg - odrzekł.
- Nie ma pan ciepłego ubrania - do takiego doszedłem wniosku, bo R.S. przyszedł do mnie w dresie i tenisówkach, a na dworze rzeczywiście panowała minusowa temperatura.
- Płaszcz zimowy mam. Ale trafia mi się okazja i mogę kupić opony ze stalowymi kolcami. Facet się uparł i nie zejdzie z trzystu złotych, a ja akurat nie mam ani grosza. Niepotrzebnie wcześniej kupiłem przerzutkę z nagrzewnicą, żeby się nie zapychała śniegiem.
Nie rozumiałem o czym mówi.
-Przerzutka z nagrzewnicą?
- Wie pan, do roweru - wyjaśnił R.S.
- Zima się zaczęła. Kto teraz jeździ na rowerze?
- Ja. W ciągu ostatniego tygodnia zrobiłem ponad osiemset kilometrów. Ledwie zipię. Dzisiaj dwa razy sie wywróciłem na oblodzonej drodze. Bez opon z kolcami nie da się jeździć.
Zaczynałem rozumieć.
- Od kiedy jeździ pan na rowerze?
- Od dwunastego października. Byłem wtedy u lekarza. Powiedział, że muszę się więcej ruszać i mniej jeść tłustego, bo mam za dużo cholesterolu. Poradził, żeby jeździć na rowerze. To zacząłem jeździć dla zdrowia. Pożyczy mi pan, Karolu?

Biedny R.S. Teraz uzależnił się od jazdy na rowerze. Nie miałem pieniędzy. W ogóle do emerytury w styczniu będę musiał poprzestać na chlebie i czymś tanim do chleba. Chyba że Katarzyna przyśle mi coś na święta. Marta K. za dużo mnie kosztowała.
R.S. wyszedł rozzłoszczony. Czas uciekał, a on zamiast pedałować musiał chodzić po znajomych.

Do R.S. nie odnosi się powiedzenie, że w pewnym, zaawansowanym wieku nie ma co liczyć na duże zmiany w życiu. Jemu będzie się odmieniac co kilka miesięcy lub co kilka lat, choć, z drugiej strony, zawsze to będzie jeden i ten sam mechanizm.

W moim życiu, w ostatnich dniach, też się trochę zmieniło. Lecz to osobny temat. Muszę ochłonąć, żeby o tym spokojnie i dystansem napisać.

1 komentarz:

  1. A ja się uzależniłam od tego fantastycznego bloga!Jakoś by go rozpowszechnić, bo to perełka /nie kadzę/.
    Kobiecie dał się Pan finansowo wykorzystać? Teraz trzeba za to...płacić .

    OdpowiedzUsuń