niedziela, 21 listopada 2010

GRZECHÓW W KRATKĘ C.D.

Jeszcze kilka zdań o książce - wywiadzie "Grzechy w kratę".
Odpowiedzi o. Śliwińskiego w sprawie grzechów mających związek ze sferą seksu, utwierdzają moją opinię, że w tej dziedzinie Kościół ma tak namieszane, że sam nie wie jak z tego wyjść.
Na przykład antykoncepcja. Za papieża Pawła VI (zmarł w 1978 r.) rada świeckich i biskupów zdecydowała, że należy katolikom zezwolić na stosowanie prezerwatyw. Jednak Paweł VI, przy wsparciu ówczesnego kardynała Wojtyły, zdecydował inaczej. Poza tym potwierdził, że masturbacja to grzech ciężki.
Tymczasem prezerwatywy to nieodłączny element stosunków seksualnych większości katolików. I nawet się z tego nie spowiadają, bo sumienie im mówi, że nie robią nic złego. A masturbacja? Aż nie chce się powtarzać. Jest związana z rozwojem psychofizycznym człowieka. Pewnym zachowaniom nie można się oprzeć, tak jak nie można powstrzymać wyrastania włosów na łonie.

Niedługo prezerwatywy zostaną dopuszczone przez Kościół i nadejdzie taki moment, że to, co dzisiaj jest ciężkim grzechem, jutro (dosłownie) już nim nie będzie. Właśnie dopiero co Benedykt XVI powiedział, że w pewnych wypadkach używanie prezerwatyw jest dopuszczalne.

Gdzieś między wierszami wyczuwam, że o. Śliwiński nie zawsze się zgadza z oficjalną nauką kościoła. Ale musi ją głosić. Moje wyczucie jest ponadto podparte niektórymi odpowiedziami o. Śliwińskiego. Na pytanie: "Czy przyznanie się do zdrady małżeńskiej może być częścią pokuty?". O. Śliwiński bardzo roztropnie odpowiada:
- Takiej decyzji nie można za nikogo podejmować. Zastanówmy się, czy w takiej sytuacji przyznanie się coś poprawi czy może zniszczy? Czy nie lepiej, żeby ktoś moralnie odrzucił tę sytuację zdrady, wrócił i rozpoczął życie, w którym poprzez czynione dobro będzie przynajmniej próbował wynagrodzić zło?
Tyle o tej ciekawej książce.

Teraz mam na głowie R.S. Przyszedł do mnie pijany jak dzika świnia. Przyniósł mi swą nową powieść BAR NA KOŃCU ŚWIATŁA. Napisał dla mnie dedykację, która jest zupełnie nieczytelna, i chciał pożyczyć stówkę, żeby się dopić. Ale na szczęście (dla niego, nie dla mnie) usnął w fotelu i w tej chwili śpi jak świstak (mam na myśli, że chrapie, świszcząc). Jak znam R.S. to będzie pił nie wiadomo jak długo. Już raz miał osiem lat przerwy w pisaniu (nie napisał wówczas ani jednego zdania), bo cały ten czas był pijany. Mam nadzieję, że przed swoją śmiercią jeszcze zobaczę R.S. trzeźwego. O, otworzył oczy, patrzy na mnie jakby mnie pierwszy raz w życiu widział. Już rozpoznał, bo rzekł:
- Panie Karolu, potrzebuję setkę.
Nie dam, to będzie miał do mnie pretensje i mamrotał przez godzinę. Dam, to padnie gdzieś na ulicy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz