środa, 23 marca 2011

NIEZADOWOLONY WNUK

Znowu mnie dopadło. To się dzieje coraz częściej, odkąd umarła Marylka. Telefon wyłączony, domofon wyłączony, dzwonek do drzwi wyłączony. Nawet telewizora nie włączałem. Trwałem w czymś w rodzaju półsnu i, właściwie, tak mi było dobrze. Czułem, że mógłbym tak trwać do samego końca.
I nagle, trzeciego czy czwartego dnia ciszy i półsnu, słyszę głośne dobijanie się do drzwi, i po chwili grzmot, jaki towarzyszy wyważaniu drzwi. Wpierw do pokoju wbiegło dwóch strażaków w hełmach, za nimi policjant, za policjantem lekarz w zielonym fartuchu, za lekarzem moi synowie Tomek i Miron, a za nimi czterech wnuków, trzech z Warszawy i jeden z Krakowa.
- Mówiłem, że dziadek będzie żył - powiedział, ale z zawodem w głosie, jeden z moich warszawskich wnuków.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz