niedziela, 21 marca 2010

GO-GO

Spowolniło się moje życie. Przez tydzień po śmierci Marylki żyłem na zwiększonych obrotach. Załatwianie spraw pogrzebowych, goszczenie Kasi i jej męża, którzy przylecieli z Chicago, goszczenie Tomka z wnukami. Wielki ruch. Później oni odjechali jednego dnia. W pierwszej chwili poczułem ulgę, bo mogłem odpocząć, nie musiałem rozmawiać bez przerwy, szykować kolacji, ale po kilku godzinach zaczęła mi tak doskwierać samotność, że pojechałem do Ilony Małkowskiej. Ona zna samotność, wie jak to boli. Powiedziała, że mogę zostać u niej tak długo, jak zechcę. Tylko że ja, będąc u kogoś, źle się czuję. Przenocowałem u Ilony i wróciłem do domu. Położyłem się do łóżka i przez kilka dni leżałem, oglądając i słuchając w tv programy informacyjne i sportowe.

Ilona postanowiła wybić mnie z apatii i zaproponowała, abyśmy poszli do klubu go-go, gdzie przy rurkach tańczą młode i skąpo ubrane dziewczęta. Ilona wie, że widok młodych kobiet przyspiesza obieg krwi w moim organizmie, i że, w tym moim odrętwieniu, tylko taka propozycja sprawi, że wyjdę z domu.

O drugiej w nocy znaleźliśmy się w jednym z klubów go-go. Osiem ładnych i zgrabnych dziewcząt, które siedziały na długiej kanapie. Kelnerki i barmanka w strojach bikini. Elegancko, czysto, bezpiecznie (kilku wyglądających na kulturalnych ochroniarzy) i drogo. Dziewczęta i obsługa wydawali się być zaskoczeni, że przyszła do nich kobieta i to w wieku około emerytalnym. Pewnie, przynajmniej z początku, wzięli Ilonę za lesbijkę. O trzeciej ja i Ilona pozostaliśmy jedynymi gośćmi klubu. O czwartej siedzieliśmy wszyscy razem przy dwu złączonych stołach i gadaliśmy jak starzy znajomi. Naturalnie, musiałem zamawiać drogie alkohole (tancerki nie piły), ale miałem wokół siebie tyle młodych, pięknych ciał, że natychmiast poczułem się dużo lepiej. Dziewczęta, okazało się, w większości były studentami. Nie usłyszałem żadnej dwuznacznej propozycji, Ilona też nie.

Otrzymałem za to inną propozycję. Menadżer klubu, albo właściciel (nie usiłowałem dociekać), zapytał, czy nie chciałbym pracować w agencji detektywistycznej, bo właśnie jego znajomy, szef agencji detektywistycznej, poszukuje starszego mężczyzny, o dobrych manierach, potrafiącego zachowywać się jak u siebie w drogich lokalach i hotelach.
- Widzę, że pan to potrafi - stwierdził.
- To może i potrafię - odrzekłem - ale czy się nadaję na detektywa?
- Nadajesz się - wtrąciła Ilona. Masz zmysł obserwacji jak mało kto.

Jestem umówiony na jutro z szefem agencji detektywistycznej. Mamy porozmawiać. Przyznam, że zaintrygowała mnie propozycja pracy jako detektyw. "Karol Trzaska 007".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz