niedziela, 17 stycznia 2010

SATYSFAKCJA I KORZYŚĆ

Dobrze jest zająć się czymś, co samemu sobie daje satysfakcję i jednocześnie przynosi korzyść innym. Recepta stara jak świat. Tylko gdzie znaleźć aptekę, która taką receptę zrealizuje?

Człowiek chciałby, chociaż na starość, być pomocny innym. To jest jakaś próba naprawiania życia. Starzy milionerzy, jak to zwykle milionerzy, i w takim wypadku mają lepiej niż inni. Mogą przeznaczyć pieniądze na operację biednego dziecka, wspomóc pieniędzmi hospicjum, ufundować stypendium dla zdolnego ucznia ze wsi, przeznaczyć okrągłą sumę na fundację taką czy owaką. Wielu z nich nie żałuje pieniędzy na zbożny cel, ale czy im samym przynosi to satysfakcję? Nie sądzę, bo oni czynią to w sposób zinstytucjonalizowany. Czek, przelew, nie widzą radości na twarzy obdarowanego. Dają z taką samą obojętnością, jak biorą. 10.000 $ mniej, 10.000 $ więcej, ani grzeje, ani ziębi. Dopiero sto milionów dolarów sprawiłoby, że ich tętno biłoby szybciej, ale tacy szczodrzy to oni nie są.

Niektórym z nas wydaje się, że gdyby mieli miliard na koncie bankowym, to uszczuplenie majątku o 10%, przez przeznaczenie go dla biednych, nie stanowiłoby większego problemu, nie byłoby nam żal, a nawet cieszylibyśmy się. Takiego wała! Kto zostanie milionerem, przekona się. Ja się już nie przekonam namacalnie, lecz mogę sobie wyobrazić własną reakcję: "Sto milionów, żeby pomóc Haiti w odbudowie państwa po trzęsieniu ziemi? Chyba powariowaliście. Taką sumę to dał rząd amerykański, a ja nie jestem Ameryka. Poza tym jakiego państwa? Tam nie było żadnego państwa w sensie administracyjnym. Władzę sprawowały lokalne gangi. Chcecie, żeby watażkowie gangów przejęli moje pieniądze? Taki głupi to nie jestem".

W Polsce z kolei, która bez wątpienia funkcjonuje jako państwo, też nie dałbym stu milionów na przykład na bankrutujący szpital, bo od tego jest rząd, fundusz zdrowia, a nie ja, prywatna osoba, która się ciężko nachodziła i napracowała, żeby mieć pieniądze na starość i, właśnie, nie liczyć na pomoc państwa. Naturalnie dzisiaj bym dał, bo nie mam miliarda. Taki chytry, żeby nie dać pieniędzy których nie mam, to nie jestem.

10% to tylko dla biedaka jest mało, można przepić w ciągu godziny. Nie ma czego żałować.

W mojej obecnej sytuacji satysfakcja musi być dwojakiego rodzaju: uczuciowa i materialna, bo muszę dorobić do emerytury. Kilka dni temu dostałem rachunek za prąd: 1400 zł dopłaty. Mam bojler w łazience. To Marta K. bez przerwy kąpała się w prądzie. Ewa też lubiła sobie poleżeć w wannie, przed i po. Ilona nie przesadza z kąpielami, ale za to na okrągło myje gary i pierze. Pranie to chyba jej hobby, bo zdarza się, że wkłada do pralki tylko dwie pary skarpet i majtki. Śmierdzą jej czy co? Przecież nie pocę się i nie robię pod siebie.
Małostkowy ze mnie człowiek się robi. Wypominać komuś, że się za często kąpie? Karolku, daj sobie w pysk.

Domofon.

Mam gościa z Rzeszowa, stary znajomy. Poszedł do łazienki. Jest w Krakowie, więc wpadł. Chce kupić w Krakowie mieszkanie dla wnuczki. Na jutro jest poumawiany w biurach nieruchomości. A teraz chce się zabawić i pójść do kasyna. Nigdy nie był w kasynie,a zawsze marzył, żeby zagrać na ruletce. Czy nie poszedłbym z nim do kasyna? Dlaczego nie? Może wygram na zapłacenie prądu. Publikuję.

2 komentarze: