Tylu naraz starych ludzi, w jednym miejscu, to jeszcze nie widziałem. Zastanawiałem się: co ja robię między nimi? W większości to byli nauczyciele. Znałem ich osobiście lub z widzenia.
W kaplicy cmentarnej, gdzie była wystawiona trumna z ciałem Jadwigi Stykowej, nie pomieścili się wszyscy. Ja też wolałbym stać na dworze, ale stwierdziłem, że skoro obiecałem Stykowej sprawdzić, czy zostanie pochowana w ubraniu, które przygotowała sobie na śmierć, to powinienem to uczynić.
Ksiądz jeszcze nie rozpoczął mszy. Podszedłem do trumny na katafalku. Stykowa wyglądała jak za życia. Teraz wszyscy nieboszczycy w trumnach wyglądają dobrze, chyba że zostali zmasakrowani w wypadku samochodowym albo zginęli w płomieniach. Lecz wtedy nie wystawia się ich ciał na widok publiczny.
Tak, na oko, Stykowa miała na sobie garderobę, którą mi pokazywała gdzieś ponad miesiąc temu. Tylko że moje oko w sprawach ubrań jest zawodne. Bluzka taka czy inna, nie odróżniam. Z kolorami też mam kłopot. Marylka nigdy nie mogła się nadziwić, że dla mnie kolor granatowy i czarny to jeden i ten sam kolor. Marylka potrafiła odróżnić, i jeszcze znaleźć dla nich nazwę, kilkadziesiąt kolorów. Beżowy, hiacyntowy, bławatkowy, szkarłatny, seledynowy... Dla mnie czarna magia.
Z garderoby, którą nieboszczka Stykowa miała na sobie, potrafiłbym rozpoznać jedynie bawełniany biustonosz za 150 złotych. Jakoś zapamiętałem go dokładnie. Widocznie z bielizną mam mniej problemów. Wokół miseczek biustonosza była koronka (jeśli tak to się nazywa) przypominająca koniczynę. Taki delikatny wzorek.
Dłonie Stykowej, złożone na wysokości brzucha, oplatał różaniec. Książeczka modlitewna leżała obok głowy. Bluzka Stykowej była zapięta pod szyją. Żadnej szczeliny, przez którą dałoby się dojrzeć biustonosz. Stałem nad Stykową i nie wiedziałem jak się wywiązać z danej jej obietnicy, że sprawdzę w czym została pochowana. Nagle zrobiło się dla mnie ważne, żeby jej nie zawieść w tym względzie. No, starzy powinni sobie pomagać.
W kaplicy zrobiło się cicho. Spojrzałem na ludzi. Wszystkie oczy utkwione były we mnie. Pomyślałem, że muszę wyglądać jak ktoś, kto jest szczególnie zrozpaczony śmiercią Stykowej. Kochanek? Siedząca w pierwszym rzędzie od trumny córka Stykowej, Luśka, przyglądała mi się badawczo, najwidoczniej zaskoczona moim zachowaniem. Luśka wiedziała, że jej matki nie darzyłem zbytnią sympatią.
Postanowiłem zrobić to szybko, żeby mieć z głowy i nie być dalej głównym obiektem zainteresowania w kaplicy. Odpiąłem guzik bluzki Stykowej i odchyliłem materiał. Zobaczyłem gołą pierś.
Luśka podbiegła do mnie i krzykliwie zapytała:
- Panie profesorze, co pan robi?
- Sprawdzam, czy ma biustonosz - odrzekłem.
- Czy pan zgłupiał? Do nieboszczki się pan dobiera? - wrzeszczała Luśka. - Trzeba było to robić za jej życia.
- Luśka, uspokój się. Twoja matka prosiła mnie o to.
- Matka prosiła, żeby pan ją w trumnie obmacywał?
- Bała się, że jej zabierzesz biustonosz - wyjawiłem wprost. - I miała rację. Pochowałaś ją bez biustonosza.
- Ludzie, profesor zwariował - Luśka obejrzała się za siebie, do ludzi w kaplicy. - Zabierzcie go stąd!
- Oddaj matce biustonosz. Na pewno masz go na sobie. Pokaż. Wiem jak wyglądał - chciałem i Luśce rozpiąć guzik bluzki.
- To zboczeniec! Ratunku! - zaczęła krzyczeć.
W kaplicy zrobił się rwetes. Kilku mężczyzn, pewnie z rodziny Stykowej, chwyciło mnie pod ręce i wyprowadziło, czy raczej wyniosło z kaplicy. Trzymali mnie, aż przyjechała policja.
Policjanci zawieźli mnie na posterunek w Nowej Hucie. Puścili po dwóch godzinach przesłuchania.
Nigdy nie lubiłem i nie lubię pogrzebów. A jutro pogrzeb Arnolda Somera.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz