piątek, 2 kwietnia 2010

UTRACONE POCZUCIE HUMORU

W ciągu kilku ostatnich lat Marylka była nieświadoma życia, takiego życia, jakiego większość z nas doświadcza na codzień. Nie było komunikacji między nami. Na pewno miała jakiś swój świat w mózgu, do którego z czasem przywykła, czy przystosowała się, bo już nie miała takich wielkich stanów lękowych jak niegdyś. Żyła tam sobie, prowadziła jakieś rozmowy, coś załatwiała. Nie wiem, czy ja istniałem w tym jej świecie, ale ona istniała w moim świecie. Brakuje Marylki. Jej widok przypominał mi zdarzenia z przeszłości, wesołe, mniej wesołe albo przykre. Czuję się trochę tak, jakby mi odcięto kawał życia. Żywa Marylka była pasem transmisyjnym do mojej przeszłości.

Teraz co? Przyszłość, w najlepszym razie, mogę liczyć w latach, a nie w dziesiątkach lat. I w tej przyszłości co może mi się zdarzyć nieprzewidywalnego? Nie widzę niczego takiego. Oklapłem. Nie tak dawno zamierzałem serio zabrać się do pisania powieści. Jestem jak balon bez powietrza. Zdaje się, że nawet poczucie humoru utraciłem, a ono mnie rzadko na długo opuszczało.

Wczoraj widziałem jak dwie około trzydziestopięcioletnie kobiety walczyły o jedno wolne miejsce do zaparkowania auta przy krawężniku. Równocześnie, z dwu stron, wjechały w wolne miejsce. Tyłami aut zatarasowały ulicę, uniemożliwiając innym przejazd. Kłóciły się, która była pierwsza, nie zwracając uwagi na gapiów i chyba nie słysząc klaksonów, którymi chcieli je przepędzić kierowcy. Po chwili podszedł do nich jeden ze zdenerwowanych kierowców i powiedział:
- Wy głupie małpy, usuńcie się wreszcie stąd, nie możemy przejechać.
- Coo? - kobieta z czerwonego auta spojrzała na drugą, z którą się kłóciła. - Słyszałaś jak ten buc nas nazwał?
- Faszysta jeden! - druga wysiadła z auta i stanęła obok pierwszej.
W jednej chwili się pogodziły i były razem przeciwko kierowcy.
- My stoimy, to i ty będziesz stał.
- Wzywam policję - mężczyzna wyjął z kieszeni telefon.
- Wzywaj se, wzywaj.
- Teraz i tak nie możemy wyjechać, bo za blisko podjechaliście - kobiety zaczęły się śmiać.
- To wy blokujecie nam wyjazd.
Nie czekałem na przyjazd policjantów. Oceniając teraz na zimno, była to bardzo komiczna sytuacja, a ja poszedłem dalej, wcale nie ciekaw jak zakończy się zdarzenie. Nawet śmiać mi się nie chciało, choć przecież powinno. Dawniej do końca kibicowałbym którejś ze stron.

1 komentarz:

  1. Drogi Panie Emerycie, niech Pan się nie smuci, oklapnięty balon? To tylko stan przejściowy, życie jest za piękne, żeby je oddawać walkowerem i Pańska Marylka na pewno by się ze mną zgodziła. Proszę wierzyć w siebie i pisać książkę. Obiecuję, że kupię :) PDPL

    OdpowiedzUsuń