sobota, 10 kwietnia 2010

KAROL TRZASKA 007 - 2. NIEPOWODZENIE.

Telefon:
- Proszę przyjść o 13.00 do Biura.
Przyszedłem. Wpierw mój partner pokazał mi jak uruchomić i korzystać z kierunkowego mikrofonu, który jest umieszczony w moim służbowym telefonie komórkowym i który działa na odległość 50 m. Następnie pokazał mi fotografie mężczyzny i kobiety.
- Proszę zapamiętać te twarze. Tych dwoje przyjdzie do kawiarni Hotelu Grand o godzinie piętnastej. Pan ma, z pomocą telefonu, nagrać ich rozmowę. Około piętnastej trzydzieści przyjdzie do pana Ewa, około czterdzieści lat, pańska dobra znajoma, z którą jest pan umówiony. Proszę ją serdecznie powitać, albo nawet pieprznie, tak, aby wyglądało, że niecierpliwie pan na nią czekał.
- A jeśli podejdzie inna kobieta i ja ją pieprznie powitam, a okaże się, że to nie jest ta? - zapytałem.
- Rzeczywiście, może się tak zdarzyć - przyznał partner. - Powiem jej, żeby w ręku trzymała "Forum". To tygodnik formatu A-4 z kolorową okładką.
- Ona może być moją kochanką?
- Chyba tak - partner nie był tego pewien.
- Czyli mogę ją ukradkiem obmacywać.
- Bez przesady - roześmiał się partner.

W kawiarni Grandu były tylko dwa stoliki zajęte. Przy jednym siedziała młoda para. Przy drugim samotny mężczyzna w średnim wieku, w okularach, wyglądający na pracownika naukowego, przynajmniej ja go tak oceniłem. Pił kawę i czytał "Wyborczą". Ja zająłem trzeci stolik, przy oknie. Tak usiadłem, aby widzieć drzwi wejściowe i część holu recepcyjnego.

Niemal dokładnie o 15.00 wszedł mężczyzna z fotografii pokazanej mi przez partnera. Kilka minut później przysiadła się do niego kobieta, też ta ze zdjęcia. Ustawiłem na nich mikrofon u czekałem na Ewę, co raz to spoglądając na drzwi kawiarni. Udawałem, że się niecierpliwię.
Osoby, które miałem podsłuchiwać, mówiły coś do siebie półgłosem. Nie wyglądały na kochanków. Raczej była to rozmowa biznesowa. Zamówili kawę i sernik. Zaraz po tym jak przyszła Ewa z "Forum" w ręku, tamci przywołali kelnerkę, zapłacili i wyszli z kawiarni. Ledwie nacisnąłem guzik "koniec nagrywania", przy naszym stoliku pojawił się ów mężczyzna z fotografii i spokojnie, nie mówiąc ani słowa, zabrał mój telefon i znowu wyszedł.

Nie wiedziałem co robić w takiej sytuacji. Ewa też nie wiedziała. Natychmiast zadzwoniła do koordynatora i powiedziała co się stało. Po chwili zwróciła się do mnie:
- Mamy się tym nie przejmować. Nie docenili gościa, ale to, co zrobił, jest dla nich istotną informacją, do wykorzystania później.
- Pierwszy raz biorę udział w czymś takim i się nie sprawdziłem - powiedziałem do Ewy.
- Tak wyszło. Gość, widocznie, jest profesjonalistą w takich sprawach. Chce pan poczytać? - Ewa położyła "Forum" przede mną. - Do zobaczenia przy następnej okazji - wyszła.

Nici z nagrania i utrata drogiego telefonu. Ale, skoro ma się nie przejmować, to się nie przejmuję. Nikomu nie wciskałem, że jestem superagentem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz