Pani Anna S. chciałaby, żebym powspominał swoją PRL-owską przeszłość. No nie wiem. To może być zgubne dla mojej reputacji (w pewnych kręgach). Bo jeśli przyznam, że mi się podobało życie w socjalizmie, powiedzą, że jestem postkomuch. A tu nic z tego. Nie wstąpiłem do PZPR, choć partyjni towarzysze namawiali, obiecując stanowisko dyrektora liceum. Później nie wstąpiłem do "Solidarności", przez co z kolei nie dostałem żadnej posady w krakowskim kuratorium, o co zabiegałem.
Moja natura wzdraga się przed przystępowaniem do masowych ruchów. Podobnie jak wzdraga się przed uczestnictwem w masowych imprezach, typu mecz piłkarski czy koncert na krakowskim Rynku. Nie znoszę, a właściwie to boję się tłumu. Chyba że ów tłum stanowiłyby młode, piękne, roznegliżowane kobiety. Nawet nie chodzę do kina, w którym leci jakiś głośny, oskarowy film. Siedzieć w fotelu ściśnięty pomiędzy dwoma osobnikami, którzy na dodatek trącają mnie łokciami? Nigdy. Chyba że tych dwóch osobników byłoby młodymi, pięknymi, roznegliżowanymi kobietami.
Co do życia w PRL-u? Dobrze mi było. Pensja nauczycielska, plus korepetycje, wystarczały mi na życie. Później, gdy stałem się tzw. prywatną inicjatywą, było mi jeszcze lepiej pod względem materialnym. Codziennie wpływała mi do kieszeni żywa gotówka. Co kilka miesięcy odwiedzał mnie urzędnik z wydziału handlu, żeby mi wlepić domiar za nadmierne wzbogacenie się (taki był zwyczaj w PRL-u). Częstowałem urzędnika wódką, moja kochana Marylka bawiła go rozmową i pozwalała mu patrzeć na siebie, więc te domiary były niewysokie.
Nasz polski socjalizm, jako ustrój, był niewydolny ekonomicznie, poza tym obrósł w wiele głupot, które ogromnie doskwierały ludziom w codziennym życiu. Musiał zniknąć tak źle realizowany system. W Szwecji nie zniknął i tamtejsi obywatele pragną dalej tak żyć. W Polsce socjalizm ze względu na złe doświadczenia wydaje się być na zawsze wyklęty. Ale socjalizm to przyszłość dla świata, bo ideą tego ustroju jest sprawiedliwy podział bogactwa. Nie powinno być tak, jak jest, że 20% ludzi na świecie jest właścicielami 90% dóbr materialnych w różnej postaci. Jak długo da się mieszkać w domu ze złotymi klamkami, jeśli ten dom stoi w sąsiedztwie slumsów?
PRL wspominam dobrze. Ale też dobrze wspominam wojnę. Ktoś może powiedzieć, że moja rodzina była Volksdeutsch-ami, ale nie była. W czasie wojny, jako młody chłopak, mieszkałem na sandomierskiej wsi u dziadka, który tam administrował kolejny podupadły majątek. Niemców widziałem tylko raz. Dwóch niemieckich żołnierzy przyjechało do wsi motorem z przyczepą. Przyszli do dworu do dziadka i kazali mu oddać auto. Ktoś doniósł, że dziadek ukrywa w stodole DKW (przedwojenne auto osobowe). Dla tych Niemców to był pechowy dzień, delikatnie mówiąc. Akurat we dworze byli partyzanci, którymi dowodził syn dziadka, a mój wuj, i oni zastrzelili Niemców i zakopali ich w lesie, razem z motorem, żeby całkowicie zatrzeć ślady. Tylko tych Niemców widziałem w czasie wojny.
Czasy Franciszka Józefa I w Galicji też wspo... Pardon, to tak dla zmyłki. Mimo wszystko nie jestem Matuzalemem.
Nic nie poradzę, że mi się podobało to, co nie powinno było podobać. R.S., dużo młodszy ode mnie, napisał autobiograficzną książkę pt. "Telefon do Stalina", w której jest o chłopaku dorastającym w PRL-u. Odnoszę wrażenie, że młodemu R.S. też podobał się socjalizm. Mimo że dorosły R.S. nie miał lekkiego życia ani w socjalizmie, ani nie ma w kapitalizmie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz