Marta K. od razu spostrzegła, że w zlewie nie ma brudnych naczyń.
- Panie Karolu, po co się pan męczył? Przecież umyłabym te gary, od tego tu jestem.
- Pani Ilona umyła.
- To ta, co ją poprzednim razem spotkałam? - zapytała Marta.
- Tak.
- A to franca! Niech pan na nią uważa. Ona chce się dobrać do pana.
- W jakim sensie?
- Jak to w jakim? To jasne. Wpierw fiku miku, później wprowadzi się do pana, mieszkanie przepisze na siebie, następnie wyjmie pieniądze z pana konta, a na koniec pana otruje.
- Przesadza pani.
- Źle jej z oczu patrzy
- Ona nie potrzebuje mieszkania i pieniędzy. Ma jedno i drugie. Poza tym do dobra dziewczyna.
- Taka z niej dziewczyna, jak ze mnie nastolatka.
Marta po raz pierwszy nie umyła u mnie głowy i nie kąpała się. Solennie odkurzyła mieszkanie, wyniosła wszystkie butelki, zrobiła zakupy (tylko jedna butelka czerwonego wina).
- Następnym razem wytrzepię dywan - zapowiedziała, wychodząc.
Prawdę mówiąc, to wolałbym, żeby Marta kąpała się niż trzepała dywan. Jestem zły na Małkowską. Sama się nie wykąpie i drugiej w tym przeszkadza. To przypomina zachowanie psa ogrodnika. Ale, z drugiej strony, wygląda na to, że dwie kobiety starają się o mnie. Pochlebia mi to, bo (stary to zaraz musi liczyć lata!) one dwie mają razem niewiele lat mniej niż ja jeden.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz